Matriarchat w wymiarze


Miałam już niczego nie publikować na blogu. To, co napisałam - miało wystarczyć do tego, aby zobrazować wpływ świata niewidzialnego na nasze życie i w innych wymiarach (innych światach). Lecz nadchodziły święta Bożego Narodzenia i zaczęłam się zastanawiać, czy powinnam wspomnieć o świecie, w którym panuje także matriarchat – władza sprawowana przez kobiety.
Zanim cokolwiek napiszę o tym, pragnę wspomnieć, że podróżowanie po innych wymiarach może powodować teraz pewne ryzyko. Nie wiem, jaki mechanizm został uruchomiony w przestrzeni, ale możemy nie powrócić z wymiaru, który odwiedziliśmy podczas śnienia.  Dotyczy to zapewne światów tworzonych na nowo, na Ziemi, gdzie poprzednia cywilizacja zginęła (wymarła). To przestroga dla tych, co uwielbiają wychodzić poza ciało. Wypracujcie w sobie przekonanie o każdorazowym powrocie do własnej rzeczywistości (mentalny zapis). Jeśli przenikniecie do wymiaru, który zgarnia przybyszów do zasiedlenia Ziemi, możecie nie wrócić z powrotem. To przestroga, której nie należy bagatelizować.

A teraz krótka opowieść o Ziemi, na której żyją małe grupy społeczne: rolnicy i rasa wysportowanych ludzi, których nazwałam Mohikanami, a to dlatego, że mają ładne twarze, smukłe, piękne, opalone ciała i chodzą odziani w skóry. Kobiety noszą krótkie spódnice i finezyjne kawałki skóry w kolorze brązowym, okrywające biust, a mężczyźni tylko spódnice i opaskę na przedramieniu. Mohikanie polują na zwierzęta. Tam panuje matriarchat. Kobiety stoją na czele grupy i trzymają w dłoniach kije z wyciosanym ostrzem. To one są od planowania taktyki i przeprowadzenia polowania. Widziałam, jak podczas polowania dwaj mężczyźni stali na obrzeżach grupy kobiet. Jeden z lewej strony, a drugi z prawej.  Asystowali w polowaniu. Ich rola była jedynie pomocnicza. Pomagali dobić zwierzę.
Mohikanie zajęli stary dom po byłej cywilizacji, a resztę domów dobudowali po linii  kręgu. W sposób ten zbudowali własną osadę, w której dziedziniec był w kształcie koła. Zaprosili mnie do siebie. Myśleli zapewne, że jestem następną osobą do zasiedlenia Ziemi. Byli mili i nie narzucający się. Pokazali co i jak jest u nich, i pozostawili mnie, abym się na spokojnie przystosowywała do nowych warunków życia.

Rolnicy byli mniej kontaktowi. Sprawiali wrażenie zamkniętych w sobie. Wyglądali inaczej w porównaniu do Mohikanów. Mieli rumiane, pełne policzki, bladą cerę i mniej atrakcyjne ciała. Sylwetki rolników nie były wysportowane. Normalna postura, zbudowana z grubszej kości. Mohikanie zachowywali się, jak współcześni ludzie u nas, a ubarwienie włosów - to blond u kobiet, i czarne u mężczyzn. Mohikanie byli przyzwyczajeni do tego, że czasem ktoś przybywał na ich Ziemię. Odniosłam wrażenie, że mieli świadomość zasiedlania. Domy obu grup społecznych były murowane. Mohikanie żyli na styl plemienny, a rolnicy, jak u nas. Zakładali swoje rodziny i żyli w oddzielnych domach. Rolnicy i Mohikanie nie przepadali za sobą i kontaktowali się z rzadka, na przykład, gdy istniała potrzeba handlu - wymiany  towarowej. Rolnicy sprzedawali dziwny chleb. Rodzaj rozciągliwego ciasta nieco przesłodzonego, w kształcie długiego, szerokiego i grubego makaronu. Na tym chlebie były odciski różowej róży. Zwijali to w rulon i pakowali w przeźroczyste, foliowe worki. Chleb ten zastępował u nich czasem obiad, na przykład, gdy byli w podróży. Jedli jego sporo. Brali płat w dłonie, jak królik marchewkę i wcinali, kęs za kęsem. Wtedy pomyślałam, że nic dziwnego, że wyglądają tak dorodnie
J
Liczebność tych populacji była niewielka, a poszczególne grupy ludzi wiodły życie w ramach swoich społeczności.

  
Podział był także u zwierząt. Samice żyły stadnie, ale w oddzieleniu od samców. Przemieszczały się po otwartym terenie w biegu, ponieważ samce starali się dopaść samice, aby doprowadzić do kopulacji.  Zwierzęta te wyglądały inaczej, niż u nas, ale były również piękne.
Życie samic nie było tam łaskawe. Zagrożenie szło ze strony samców i polujących ludzi.


Nie dowiem się, co dał Ci ten wpis, ponieważ prawie nikt nie czyta tego bloga. Ale wiedz jedno. Ludzie żyją i giną na rozmaitych Ziemiach, a ktoś stale wprowadza nowe modyfikacje gatunków ludzkich i głęboko wierzy, że zdołamy dopasować się do Natury, mądrej i hojnej. Że nauczymy się żyć w symbiozie, nie zagrażając sobie i Środowisku. 

No cóż… Oby w końcu się to udało, bo mam dosyć patrzenia na konsekwencje ludzkiej działalności, nieodpowiedzialności i braku przewidywania przyszłości. A to reprezentują u nas rządy poszczególnych państw.




Pozdrawiam
Donata Jabłońska
opiekun duchowy, tarocistka








Komentarze